niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 7

   Obudził mnie mocny ból brzucha. No tak, ostatnimi czasy moje śniadania składały się z jakiegoś owoca lub sałatki. Niechętnie zwlekłam się z parapetu i cichutko zeszłam po schodach, w celu zorientowania się czy ktokolwiek jest w kuchni lub ogółem, na parterze domu. Miałam nadzieję, że nikogo nie było, ponieważ miałam świadomość tego jak wyglądam po wczorajszej nocy. Chciałam po prostu uniknąć zbędnych pytań m.in. " Co się stało? " .
   Jak się okazało, na moje szczęście nikogo nie zastałam, dlatego też nastawiłam na wodę, nasypałam kawy do termosu i kubka. Czekając aż woda się zagotuje przyrządziłam jajecznice, to przynajmniej zaspokoi mój żołądek. Okazało się mamy godzinę 10.45 . Usłyszawszy gwizd czajnika, zalałam przygotowane naczynia z kawą. W końcu, kiedyś muszę przygotować się do olimpiady. Czyli all day, all night uczymy się! Nie ma spania, spanie jest dla zwykłych ludzi. Ja natomiast jestem z Hogwardu .
- Ładnie pachnie. Jest jeszcze trochę jajecznicy - usłyszałam za sobą czyiś głos. Wystraszona prawie wylałam kubek z kawą. Na szczęście mój towarzysz w ostatniej chwili odstawił naczynie na stół. Odwróciwszy się ujrzałam rozweseloną twarz Liama, która po zobaczeniu mojej osoby przybrała niepokoju.
- Aż tak strasznie wyglądam? - spytałam znając odpowiedź. Usiadłam przy stole. Błagam nie pytaj.. - Nie odpowiadaj. - westchnęłam. Mogłam jedynie sobie wyobrażać, co sobie pomyślał..
- Zara, co jest? - Kurwa.Mać. - Wszystko okej? Bo wyglądasz... - przerwał szukając odpowiedniego określenia. - Jakbyś nie przespała kilka tygodni i ratowała się kawą.
- O, czyli nie jest aż tak źle. - wymusiłam się na delikatny uśmiech.
- Ma to związek z Harrym? - spytał wyraźnie zaniepokojony siadając przy stoliku.
Prawie się zakrztusiłam. Cholera jasna, skąd on może to wiedzieć? Wątpie, że Styles cokolwiek im powiedział o wczorajszym wieczorze. A może było aż tak głośno, i było słychać? Nie wiem...
- Co do tego ma Harry? - uniosłam lekko jedną brew, by wyglądało autentycznie.
-  Może to, że od rana chodzi wkurzony na cały świat? Bez kija aż strach było podejść!  A widząc to jak wyglądasz łatwo można dopasować fakty. - przerwał. - Mógłbym uznać to jako czysty przypadek bo ponoć  " Przypadki chodzą po ludziach " ale jakoś słabo wierze w przypadki. Większość rzeczy zdarza się celowo, choć nawet o tym nie wiemy. - przerwa. - Tak więc? Chodzi o Stylesa?
- Tak. - mruknęłam ledwo słyszalnie.
- Mogę wiedzieć, o co poszło? - widać po nim było, że zaniepokoił się.
   Spojrzałam na chłopaka, który zaczął mnie bacznie obserwować swoimi brązowymi oczami. W głębi duszy, nie wiedząc czemu byłam wręcz pewna, że mogę mu ufać. A to nie u wszystkich się pojawia, ponieważ od zawsze byłam nieufna co do ludzi. Na widok wczorajszego wieczoru w myślach czułam, że zaraz się rozryczę. Dlatego zmieniłam temat, miałam nadzieje, że przejdzie bez problemu.
- Tak w ogóle, to gdzie mój brat i reszta bandy? - gdy zadałam to pytanie, nie wydawał się być zły zmianą tematu. Chyba nie chciał naciskać. Amen&Alleluja.
- Są na próbie i sesji. Koło 9:30 pojechali. Mniej więcej o drugiej mają być w domu.
- Czemu Ty nie pojechałeś?
- Źle się czułem, dlatego zostałem. - zastał nas moment ciszy. Niby komfortowy, chociaż niekoniecznie. - Zara? - uniosłam spokojnie głowę w górę. - Jeśli będziesz chciała pogadać czy coś to wiedz, że możesz na mnie liczyć. Może nie jestem jak Lily, ale też mogę pomóc. - uśmiechnął się ciepło i powoli ruszył w kierunku schodów.
Westchnęłam głośno.
- Po prostu to wszystko jest takie skomplikowane. - zatrzymał się i odwrócił w moją stronę, dając tym samym znak, abym kontynuowała. - Całe to życie jest do dupy. Nie dość, że jest głupie to strasznie skomplikowane. - przerwałam. - Ale dzięki. Pewnie skorzystam. Będę się uczyć. Jestem u siebie, w razie czego. - wstałam, zabrałam po drodze kawę i wróciłam do siebie.
   Weszłam do łazienki i stanęłam naprzeciwko lusterka i podniosłam głowę by ujrzeć moje odbicie. Oczy lekko podeszły mi krwią od płakała. Na mojej cerze, odznaczały się czerwono-fioletowe plamy pod oczami. Wyglądałam jak Samara Morgan z tego filmu! Zrzuciłam z siebie wczorajszy ubiór i wskoczyłam pod prysznic. Po dwudziestu minutach, byłam odświeżona. Przebrałam się w lekkie, luźne ciuchy i przysiadłam do nauki.

* koło godziny 21:20 *

   Z czystą przyjemnością mogę ogłosić, że chyba wszystko mam za sobą. W tych momentach dziękuje z całego serca, że potrafię szybko się uczyć i mam fotograficzną pamięć.Spojrzałam na telefon. Dwie nieodebrane wiadomości.

    Od: Lily. xx
    Stara! Życzę powodzenia, wiem że  to jutro, ale mogę nie wyrobić dlatego też pisze teraz (:
    Trzymam za Ciebie kciuki. Niestety nie dam rady być jutro przy Tobie,
    ale odreagujemy wieczorem (?)  Z tego co wiem Gomez będzie Ci towarzyszyć (:
    Oby Ci wystarczył. Wierze w Ciebie!
    I nie zdradź mnie po drodze! Bo będzie wpierdol od cioci Lily XD.

    Do: Lily. xx
    Okej.. Nie dziękuje. Mam nadzieję, że wszystko ok?
    Oh gdzież bym śmiała! Wieczorem? Pasuje. xx

Następna wiadomość.

    Od: Austin. x
    Piękna! Wybacz mi i proszę nie zabijaj mnie przy pierwszej  lepszej okazji!
    Edwards chce bym szedł z nią jutro na zakupy. Wiesz.. nie  potrafię jej odmówić.
    WYBACZYSZ MI? Wiem, że byłem z Tobą umówiony i przykro mi, że
    nie potrafię być w dwóch miejscach na
    raz... Proszę, nie bądź zła. Jakoś Ci to wynagrodzę ;)

    Do: Austin. x
    Eh, dobra. Przy pierwszej lepszej okazji nie.. Przy drugiej :) Wybaczę pod pewnym warunkiem.
    POZNAM TĄ TWOJĄ EDWARDS! Pozdrów ją ode mnie x.

Kochani przyjaciele! No nie.. Czyli będę musiała sama iść.. Zajebiście! Eh, niby jakieś wsparcie jest. Dam se radę, bo co to niby? Zwykły konkurs, który strasznie się liczy do collegu..
   Pamiętam kiedy to miałam swój pierwszy koncert w szkole muzycznej. Tata specjalnie wziął na tę okazje wolne, byleby mi towarzyszyć bo w końcu " Dla mojej jedynej córeczki wszystko. " . Mama postanowiła również przyjść, no bo tata będzie - to ona też. Lou przyszedł natomiast sam z siebie, cały czas mnie podtrzymywał na duchu i wspierał mnie jak tylko mógł. Gdzieś tam w pierwszych rzędach na widowni, cała ta trójca widząc mnie na scenie była strasznie ze mnie dumna. Miłe czasy. A teraz? Nikogo nie będzie. Od jakiegoś czasu zawsze mogłam liczyć na Lily, Liv albo Austina. I tylko na nich. Niby jestem dorosła, ale czasem po prostu brakuje mi wsparcia ze strony rodziców czy nawet brata.
   Wzięłam ostatni łyk kawy i zeszłam na dół, do kuchni. Cisza. Nie słyszałam żadnych krzyków, pisków, rozmów czy czegokolwiek Cisza.Wzruszyłam lekko ramionami i podeszłam do lodówki. W zasadzie, to nie jestem głodna... Sięgnęłam po wodę gazowaną i upiłam łyk. Zastanawiam się czy iść na spacer, czy zostać i pooglądać telewizję.. W sumie.. to wszystko byle nic z czytaniem, ponieważ zamiast widzieć normalny obraz widze te cholerne literki przed oczyma. Odłożyłam wodę na blat kuchenny i postanowiłam się przejść, ale nie mogłam tak obojętnie obejść obok pianina.. Usiadłam na pufie obok i zaczęłam grać dobrze znaną mi melodie, a skoro nikogo nie ma to bez śpiewu się nie obyło <muzyka>
   Grając ten utwór czułam jak po policzku leciały mi słone łzy. Ta piosenka ma dla mnie duże znaczenie. Wspomnienia związane z nią, miło mi przywoływać. Tą piosenkę śpiewałam pierwszy raz przy Leonie. W zasadzie to razem napisaliśmy tą piosenkę. Zawsze tak było. On pisał teksty. Ja komponowałam melodię. Co wcale nie oznaczało, że sama nie bazgrałam tekstów. Śpiewaliśmy  razem. Tylko przy mnie śpiewał, a ja tylko przy nim. Nikt nie wiedział, że umiem śpiewać. Było to między innymi spowodowanie tym, że Louis umiał śpiewać, ale nie grał na instrumentach. U mnie było na odwrót.. Tak przynajmniej sądzili. Zataiłam ten fakt przed większością ludzi, ale jednocześnie postanowiłam odpuściłam sobie śpiew. Od tamtego czasu to ja byłam id instrumentów, a on od śpiewu. 
   Dobiegł koniec piosenki, lecz po moich policzkach dalej leciała słona ciecz. Co mogę poradzić na to, że czasem brakuje mi tego komponowania z tym durnym człowiekiem, a co najważniejsze - śpiewu.
   Nagle za sobą usłyszałam pojedyncze klaskanie, oderwałam się jak poparzona od instrumentu. Zobaczyłam uśmiechniętego Liama. Przetarłam szybko łzy z policzków i powiedziałam:
- Wiesz co? Na urodziny kupię Ci taki dzwoneczek. I gdy będziesz się skradał w moim kierunku, to z daleka będzie dig-dong, dig-dong i już będzie wiadomo, że to pan Payne. - zaśmiał się. - Długo tu jesteś? - zaczęłam błądzić wzrokiem po pokoju.
- Na tyle długo by stwierdzić, że masz wielki talent! - dosiadł się obok mnie, kiedy na spokojnie usiadłam. - Louis nam nigdy nie wspominał, że umiesz śpiewać.
- Bo Louis nie wie, że umiem śpiewać.
- Czemu? Powinien wiedzieć, że ma utalentowaną siostrę! 
Westchnęłam cicho.
- Nie zrozumiesz. - rzuciłam i wstałam by iść na górę, lecz delikatnie złapał mnie za nadgarstek i opadłam na pufę przy pianie. 
- To pozwól mi chociaż spróbować. - wpatrywał się we mnie tymi brązowymi oczami.
Zaczęłam na szybko rozważać wszystkie 'za' i 'przeciw'  po czym spytałam:
- Mogę Ci ufać? - kiwnął lekko głową na 'tak' , a ja kontynuowałam. - Po pierwsze, Lou o moim śpiewie ma się nie dowiedzieć. Jasne? 
- Ale czemu? - zdziwił się.
Opowiedziałam mu mniej więcej o co chodzi i dlaczego. Napomniałam mu również, że strasznie odczuwam brak śpiewu i stąd te łzy, aczkolwiek nie żałuje moich decyzji. Po moim średnim monologu, jakiś czas się nie odzywał, jakby wszystko dokładnie analizował.
- Dobrze. Nie dowie się, masz moje słowo. Ale po części Cie rozumiem.. I podziwiam.- zaczął. - Nie wiem, czy ja bym tak potrafił. Bardzo Ci brakuje?
- Czasami. Szczególnie wtedy, gdy widzę początkujących ludzi w xfactorze. Albo urywki waszych koncertów. Aczkolwiek gdy widzę Lou w 'akcji'   to nagle wszystko mija jak za pstryknięciem palców. Mimo wszystko cieszę się, że tak to potoczyły się sprawy. - kąciki moich ust uniosły się ku górze.. Jego także.
- Zagrasz mi coś jeszcze? - spytał spoglądając to na mnie, to na instrument,  robiąc przy tym maślane oczka.
   Z uśmiechem zaczęłam grać melodię, którą kiedyś grałam na konkursie, za co dostałam pierwsze miejsce. Liam siedział jak zaczarowany. Nic nie mówił. Odezwał się wtedy, gdy moje palce wystukały ostatni dźwięk.
- Jesteś niesamowita! - krzyknął przytulając mnie do siebie.
- Dziękuje. - zaśmiałam się i ukłoniłam teatralnie.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, poznałam go bardziej, a on mnie także. Kilka razy chciał, żebym coś jeszcze zagrała. Dopiero kiedy zorientowaliśmy się, że jest grubo po północy postanowiliśmy się udać do naszych sypialni. Dowiedziałam się przy okazji, że nasi przyjaciele - włącznie z moją Lily - są na imprezie! I mnie nie wzięli! Grr. Z drugiej strony to dobrze, bo poznałam lepiej Liama..

***
- Wstawaj.. Zar.. - usłyszałam po raz kolejny głos Payna.
- Ja jeszcze śpię. Nie wiem jak inni, ale ja tak. - odpowiedziałam, nawet nie podnosząc powiek.
- Wstawaj, albo użyje innych metod. - ostrzegł mnie, zabierając przy tym moją ciepłą kołdrę.
- HALO człowieku.. 5 minut. Oddawaj tą kołdrę i daj te cholerne 5 minut.
- Ostrzegałem! - i już po chwili czułam jak przerzuca mnie przez ramie, a moje nogi dyndają po drugiej stronie. Momentalnie otworzyłam oczy i zaczęłam się wiercić, bo krzyczenie i bicie nie miało sensu. On na moją reakcje jedynie się zaśmiał.
- Dobra, dobra, DOBRA! Wstałam! Postaw mnie. - zaczął się ze mnie chichrać bez umiaru. - W ogóle, która to godzina? - spytałam, gdy ten zdążył okrążyć cały dom, ze mną włącznie na ramieniu. Stanął dopiero w moim pokoju, nadal mnie trzymając. 
- Puszczę Cie, jeśli mi coś obiecasz. 
- Zgoda. Obiecuje. - powiedziałam niechętnie.
- Ubierz się i bądź gotowa na dole za 20 minut. - oznajmił odstawiając mnie na ziemię i kierując się do wyjścia.
- Co? Czemu? Gdzie jedziemy? -  zdziwiłam się.
- Zadajesz za dużo pytań. - uśmiechnął się. - Mam dla Ciebie niespodziankę. Widzimy się na dole. - puścił mi oczko i zniknął za drzwiami. 

__________________________________

No i mamy kolejny rozdział :) . Dziękuje za te kilka komentarzy pod ostatnim komentarzem.
Mam nadzieje, że choć trochę się podoba . xx Następny pojawi się chyba w następny piątek, ponieważ mam w ciągu następnych dni kilka kartkówek :/ . Ale postaram się jakoś wcześniej :)


CZYTASZ? = ZOSTAW KOMENTARZ :)

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 6

MIŁEGO CZYTANIA! :)
_________________________________________

- Głupio mi.. o tym.. gadać.. bo wiesz.. - zaczął się jąkać.
- Boże człowieku! Co może być tak straszne i ciężkie, żeby o tym mówić?
- Uwierz mi, SĄ takie rzeczy! A szczególnie dla chłopaka... - kopnął jakiś mały kamyk.
- To słucham? Co może być aż tak dziwnego? No mów... - urwałam. - Równie dobrze mogę wrócić do ciepłego domku i nie pomagać Ci.- odwróciłam się na pięcie i chciałam już iść, ale w ostatniej chwili złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- Poczekaj chwilę... Proszę. - spojrzał mi w oczy, po czym przeniósł swój wzrok na gwiazdy. - Zrozum mnie. Po prostu nie potrafię mówić o uczuciach. Nigdy nie potrafiłem. Poza tym nie umiem wyjaśnić co dokładnie teraz czuje... To takie.. Dziwne.
- A umie pan jaśniej? Jesteś facet, więc postaw sprawę jasno.
- Ale.. - przerwałam mu.
- No to zrobimy inaczej. Wyobraź sobie, że jesteś na treningu i masz bić worek treningowy. - widać było, że był trochę spięty. - Wdech i wydech. - zamknął oczy, a ja odruchowo spojrzałam na nasze splecione ręce, zacisnął trochę mocniej, jakby sprawdzał czy nadal jestem. Postanowiłam kontynuować. - Z taką siłą, jaką byś uderzył worek, powiedz to co Cie dręczy.
- Poznałem dziewczynę.. - wydusił z siebie. Chciałam mu przerwać, ale dałam mu szanse by się wypowiedział. W końcu, cały dzień zbierał się by mi to powiedzieć. - Nie, nie byłem z nią w łóżku. - a ja mówiłam, że ludzie nie umią czytać w myślach... - Kiedy jestem z nią, czuje się inaczej. Tak.. Miło. Czując dotyk jej chłodnych dłoni na moich i widząc jej słodki uśmiech, niczego więcej nie potrzebuje. Gdy obraża się na mnie, nawet udając staram się zrobić wszystko, byle by się na mnie dłużej nie gniewała. Ale strasznie przyjemne. - Westchnął. - To dziwne.
- Nie, to nie dziwne. To wspaniałe. Nareszcie dorosłeś! - Mocno przytuliłam go.
- Też w to nie wierze.. Ale mimo wszystko.. to wspaniałe uczucie.
- Bo miłość, jest wspaniałym uczuciem. Każdy jej etap jest piękny. Poczynając od zauroczenia, kończąc na pięknej dojrzałej miłości. To tak jak z jabłkiem. Trzeba od początku pielęgnować, pilnować i uważać na nie, bo jak spadnie to już pies pogrzebany. No i przede wszystkim trzeba trochę czasu, zanim dojrzeje, bo w końcu od razu nie będzie czerwone. Ale warto czekać, bo efekt jest zniewalający.
   Porozmawialiśmy jeszcze z jakieś kilka godzin, przechadzając się po ulicach Londynu, dopóki nie zadzwonił jego telefon.
- Przepraszam słonko, ale moja przyszła księżniczka wzywa... Odprowadze Cie i znikam do niej. - w jego oczach pierwszy raz zauważyłam takie małe i słodkie iskierki.
- Dobra leć do niej. Poradzę sobie. - Zaśmiałam się cicho.
- Muszę Cie odprowadzić! Co byłby ze mnie za przyjaciel? No i Louis zabiłby mnie gdyby coś Tobie się stało. - poruszył zabawnie brwiami, w geście przypomnienia czegoś. Dostał delikatnie w ramie i zaśmiał się.
- No idź do niej, bo się jeszcze biedna rozmyśli.
Widziałam, że się waha..
- Jesteś pewna?
- Tak jestem. Mam nadzieje, że ją za niedługo poznam! Pozdrów ją. - pożegnał się ze mną, ucałował lekko mój policzek i ruszył w swoim kierunku. Całe szczęście, że droga do domu była krótka.
   Nim się spostrzegłam byłam już w domu. Na telefonie widniała godzina 21. Wysłałam wiadomość do Austina, że już jestem, by się nie czepiał mnie później. Zerkając do salon zobaczyłam śpiącego Lou, Liama i Zayna. Patrząc na nich ledwo powstrzymywałam się od śmiechu! Widok był niepowtarzalny! Mój braciszek śpiewał " Moja mała marcheweczko! Czy Ty o tym wiesz? Ile razy Cie spotykam, w każdym moim śnie. " w między czasie tuląc do siebie Liama, który spał spokojnie i słodko. Natomiast Zayn trzymał swoje nadal idealnie ułożone włosy krzycząc " Nie niszcz! Nie niszcz! Wszystko tylko nie włosy! " . Normalnie nie potrafiłam się oprzeć, zrobiłam kilka zdjęć i nagrałam ich na video. Oczywiście musiałam również wstawić na tt z dopiskiem:

Och jakie słodziaki! x . Mówiłam już, że takich Was lubie? Nieszkodliwi i spokojni. Czego chcieć więcej? 

   Rozejrzałam się po pomieszczeniu, brakowało mi Harrego i zakochanej pary. Westchnęłam cicho, wyłączyłam telewizor i przykryłam śpiące królewny, po czym udałam się do mojego królestwa. W końcu wypadałoby  pouczyć się, no jakoś ogarnąć to wszystko. Jeszcze chyba dwa dni, włącznie z dziś pozostało, aby wykazać się a potem mieć spokój do wakacji. Chemia, historia, fizyka i matematyka.. Umieram na samą myśl o tym, że akurat to właśnie ja piszę tą olimpiadę lub egzamin z całego mojego liceum. Niby wyróżnienie, a jednak zgroza i przekleństwo. Na szczęście za niedługo będę mieć wolne, to bynajmniej znajdę czas, by zastępować Crawforda w szkole muzycznej. Czyli nie będzie źle.. Sześciolatki i muzyka.. Lepsze to niż po 90 minut matmy lub fizyki.
   Wyjęłam z szafki potrzebne notatki, podręczniki i inne pomoce naukowe. Położyłam wszystko na łóżku, włącznie z moją osobą. Z daleka wydawało mi się, że słyszałam, jak ktoś wchodził po schodach. I w momencie gdy już chciałam podjąć się tego cholerstwa, ktoś wparował do mojego pokoju z wielkim hukiem otwierając je. Moim oczom ukazał się Harry, z jego twarzy z łatwością można było wyczytać irytację  i .. złość?
- Co do cholery..?
- Co to kurwa miało być? - chłopak wydarł się w moją stronę.
- Nie wrzeszcz! - sama lekko podniosłam głos. - Zaraz obudzisz tych debili.
- Sama krzyczysz!
- Bo zacząłeś!
- Kim był ten chłopak do cholery?!
- Słucham? - boże, trzymajcie mnie bo mnie coś zaraz trafi.
- Oh nie rób ze mnie idioty! Ten chłopak, z którym dziś byłaś? KTO TO?
- Co masz do Austina? Zwykły, przystojny i normalny chłopak. Jakiś problem? Poza tym, to mój chłopak. - rzuciłam poirytowana, lecz jeszcze spokojna z drobnym kłamstwem na końcu. Aby efekt wyszedł przekonująco, uśmiechnęłam się do bruneta.
   Mój wzrok spoczął na dłoniach Stylesa, które w tym czasie mocno się zaciskały w pięść. Od razu pobladłam na twarzy, jednak miałam nadzieje, że tego nie zauważył. Chłopak najprawdopodobniej zbierał się, aby coś powiedzieć, lecz po upływie czasu chyba sobie odpuścił bo odwrócił się na pięcie, lecz nie wyszedł. Po chwili cicho, ale jednak słyszalnie rzucił " szmata " i wyszedł z mojego pokoju głośno trzaskając drzwiami.
   Oczy skierowane w stronę drzwi, nogi wrośnięte w podłogę, a w uszach powtarzające się Jego zachrypniętym głosem słowo " szmata " . W jednej chwili serce mi podpowiadało bym pobiegła za nim i wszystko mu wyjaśniła, za to rozum wręcz krzyczał bym dała se spokój bo i tak to by nie wiele dało, a poza tym nazwał mnie szmatą - nic o mnie nie wiedząc. Posłuchałam rozumu i wstrzymałam się, lecz nadal w uszach słyszałam to głupie słowo.
   Za pośrednictwem Jego jedynego słowa... Cała masa strasznych i bolesnych wspomnień - powróciła. To co powiedział zabolało z taką samą siłą, jak słowa Leona, na które dopiero po pewnym czasie się uodporniłam. Oprócz Lily, Olivii i Austina, wszyscy włącznie z moim bratem przyjęli wersję, iż powodem naszego rozstania była jego zdrada z początkującą modelką z firmy jego ojca. Tak naprawdę, zdrada była jedynie pretekstem do zakończenia tego chorego związku.
   Na początku było jak w bajce.. Romantycznie i cudownie. Wtedy był taki czuły, delikatny, kochany.. Rozpieszczał mnie tak, jakbym była ostatnią kobietą na świecie. Niestety, jak dobrze wiemy każda bajka ma swój początek - jak i koniec. Po zaledwie pół roku to wszystko, całe moje życie zmieniło się w jeden, wielki koszmar, z którego nie potrafiłam się obudzić. Początek polegał jedynie na wyzywaniu mnie. Słowa takie jak "dziwka" i "szmata" leciały na porządku dziennym. Można by rzecz, że traktował mnie jak swoją własność, a jakby tego było mało był straszliwie zazdrosny. Bez ustanku mnie kontrolował. Gdy była pierwsza poważna kłótnia, a ja chciałam się mu sprzeciwić - uderzył mnie. Ból, który mi sprawiał był w jakimś stopniu do zniesienia. Starałam się być silna. Cały czas wierzyłam, że to tylko chwilowe i w końcu wróci mój Leon. Głupia ja. Potem było gorzej. Leon traktował mnie jak rozwiązanie swojego każdego problemu, czyli jak worek treningowy.
   Siniaki z czasem ciężko było zamaskować. Spodnie, leginsy zamiast sukienek, spódniczek czy spodenek. Bluzy i swetry z długimi rękawami zamiast bokserek czy bluzki z ramiączkami. Bandaż na lewej ręce.. Czasem zdarzało się, że na obydwóch. Nie wiedzieć czemu sprawianie sobie bólu w tej formie było.. oderwaniem się od tej całej rzeczywistości, ale wkopywałam się w większe bagno. Mój dawny wizerunek.. Okropny, prawda? Nie jestem z tego dumna, ale cóż? Czasu nie cofnę. Na szczęście później udało mi się z wyjść z tego bagna.
   Wszystko się zmieniło, gdy dowiedziałam się o zdradzie. Postanowiłam jak najszybciej to zakończyć, póki miałam szanse. Dzięki Olivii i Lily zakończyłam wszelką znajomość. Teraz, gdy ktoś mnie wyzywa, spływa to po mnie jak pojedyncze krople deszczu po oknie. Całą prawdę o tych zdarzeniach znają jedynie trzy osoby. Co dziwne.. Po tych wydarzeniach - tęskniłam za nim i to bardzo. Jednak kiedy chciał do mnie wrócić, odprawiłam go z kwitkiem. I dobrze mi z tym. Gdy usłyszałam od Harrego to małe, niby nic nieznaczące słowo to było jak... Powtórka z rozrywki. Nie świadoma, a jednak. Różnił ich jedynie kolor oczu i ułożenie włosów. Ten sam ból, te same wspomnienia... Nie chce i nie mam zamiaru przechodzić tego kolejny raz. Niech sobie tutaj mieszka ile chce, ale kilometr ode mnie! Dlaczego prawie wszyscy faceci muszą być tacy sami? Dlaczego nie mogę żyć, kochać i być kochana? Dlaczego to właśnie mnie kurwa spotka? Co ja takiego złego zrobiłam? Im więcej pytań, tym mniej odpowiedzi na nie. Jedno jest pewne, nie dam się kolejny raz zranić w ten sam sposób.

________________________
Heeeej ;)
Po przerwie świątecznej mamy 6 rozdział na dzień. Mam nadzieję, że Wam się podoba! Chociaż wątpię. Opinię pozostawiam Wam :).
Następny pojawi się koło piątku lub w weekend, bo jest napisany na kartce. Wystarczy przenieść na neta :). To zależy po prostu od tego kiedy będę mieć dostęp do laptopa :/  .
Buziaki, KOWALSKA.

CZYTASZ ? =  ZOSTAW KOMENTARZ :)