wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 10



CZYTASZ? = ZOSTAW KOMENTARZ

PRZY OKAZJI :)


   Po drodze zadzwoniłam do Lily i gdy oznajmiłam jej nasze plany na wieczór oraz że za chwilę po nią wpadniemy szybko odmówiła tłumacząc się, że nie da rady i musi jechać do rodziny. Przykro, że nie jedzie z nami, ponieważ ona strasznie lubi wesołe miasteczka. Zaraz po centrum handlowym.Ostatnio co raz częściej jeździła do rodziny, nie raz przekładała plany i tłumaczyła się tą samą wymówką, że nie da rady w ten dzień. No cóż...
   Przekraczając terytorium wesołego miasteczka rozszedł się istny chaos! Wszyscy chcieli iść gdzie indziej. Dzieci! Wielkie, wyrośnięte dzieci. 
- Hej! Spokojnie. - krzyknął w końcu Liam i jak na zawołanie każdy ucichł. - Przecież wszędzie pójdziemy no. 
- No tak.. To ja zaraz będę! - krzyknął i zniknął gdzieś w tłumie Niall. Nie trudno było się domyśleć gdzie polazł. 
   Z resztą zadecydowaliśmy, że najpierw udamy się na rollercoastera , ponieważ on był najbliżej. Potem dom strachów. Oczywiście zrobiliśmy sobie śmieszne zdjęcia w budce. Diabelski młyn był świetny! Masa radości! Niall jak wszedł na kucyka i jeździł wokoło karuzeli to ciężko było go stamtąd wywlec. Piękny widok. Ogółem świetnie się bawiliśmy. Prawie jak dzieci, tylko takie duże.
   Gdy tylko zobaczyliśmy wielką kolejką górską to normalnie chyba każdy przyspieszył. Niall od razu usiał z Liamem, a Zayn z Louisem. Wyglądało na to, że ja miałam miejsce z Harrym. Jak się okazało, Harry nie lubi kolejek górskich. Niestety było trochę za późno na jakieś gadu gadu i zniecierpliwiony facet zamknął nas bez możliwości już wyjścia i kolejka ruszyła. Mieliśmy dobry widok na chłopaków. Harry nie odzywał się do mnie przez pewien czas. W sumie to normalne, od tamtego razu nie zamieniliśmy żadnego słowa. Jeśli już to skakaliśmy sobie do gardeł. Jednak los chyba planował inaczej dla nas..
   Po upływie około 10 minut kolejka stanęła całkowicie w połowie, na samej górze. Słychać było pisk ludzi,  ja natomiast postanowiłam skorzystać z cudownych widoków i podziwiałam piękną panoramę Londynu nocą. 
- Proszę bez paniki. Kolejka będzie wznowiona za półgodziny. Przepraszamy za utrudnienia. - ogłosił mężczyzna w megafonie. Westchnęłam cicho i starałam się wrócić do poprzedniego zajęcia.
- Przepraszam. - usłyszałam zachrypnięty głos Harrego. Zdezorientowana spojrzałam w jego stronę. - Naprawdę przepraszam. Zachowałem się jak kompletny idiota. Przez ostatnie dni nie byłem sobą. Wiem, że Cie uraziłem i sprawiłem Ci przykrość, ale naprawdę strasznie mi przykro. Jeśli istnieje taka szansa to chciałbym to naprawić.
- Słuchaj, naprawdę nie wiem co Ci mój brat powiedział lub starał się wtłuc do głowy, ale to nie przejdzie. Nic to nie zmieni. - oznajmiłam najzwyczajniej w świecie.
- Daj mi szanse, a zobaczysz. Sprawie, że się mylisz.- pokazał na palcu. - Jedna. Jedna szansa mi wystarczy. Znaczy mam taką nadzieje. 
   Próbowałam być nieugięta. Każdy jego argument podważałam i szło mi całkiem nieźle, ale gdy przysunął się bliżej mnie, złapał za podbródek i delikatnie pocałował... Rozpłynęłam się. Pieprzone motylki w brzuchu. Co to jest w ogóle? Gdy tylko spojrzałam w jego oczy zobaczyłam małe, zielone iskierki. Po tym krótkim pocałunku uśmiechnął się. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale coś mnie do niego ciągnęło. Jak magnez metal. Nie wytrzymałam. Pocałowałam go po raz kolejny, chłopak najwyraźniej się tego nie spodziewał, ale odwzajemnił go. To był inny pocałunek. Pełen emocji, delikatności, ale i namiętności, czułości. Nagle kolejka ruszyła, a Louis krzyknął: 
- Dzięki gołąbeczki za wznowienie kolejki!
   Obydwoje zaśmialiśmy, a ja wtuliłam się w Harrego, który objął mnie ramieniem. 
- Czyli mam rozumieć, że mogę liczyć na drugą szansę? - spytał dźgając delikatnie mnie w brzuch.
Zaczęłam się trochę wiercić i śmiać. Gdy się uspokoiłam powiedziałam:
- Tylko nie spierdol tego. - ten jedynie uśmiechnął się ukazując przy tym słodkie dołeczki.
   Nim się spostrzegliśmy, kolejka się zatrzymała i mieliśmy już wysiadać. Chłopaki już wysiedli i czekali tylko na nas. Nie wiedzieć czemu żaden nie rzucił zbędnego komentarza, ani nic. Jedynie Louis i Liam uśmiechali się, jakby coś im się udało i byli z tego dumni. 
    Zrobiło się już późno, wybawiliśmy się i mieliśmy na chwile obecną dosyć wrażeń (przynajmniej ja) więc postanowiliśmy wrócić do domu. Po drodze kupiliśmy trzy pizze, także kolacje mieliśmy już z głowy. 


Tydzień później.. *20:45 - czwartek*

   Następnego dnia widziałam się z Lily. Trochę pogadałyśmy, obejrzałyśmy jeden sezon Skins. Taki typowy babski wieczór. Miałam wrażenie, że była taka nieobecna. Choć widać było, że stara się być normalna - kiepsko jej to wychodziło. Chciałam z nią pogadać - tak jak zawsze gdy nas coś gryzło - ale nie nie mogę nic na siłę. Nie zmuszę jej, żeby wszystko mi wyśpiewała. Strasznie martwię się o nią, ale muszę chyba poczekać.  
   Ostatnie wydarzenia jednak niczego jak na razie nie zmieniły. Oprócz tego, że z każdym normalnie rozmawiam i wszytko jest okej. Z Harrym jest w porządku. Nie kłócimy się, dużo rozmawiamy ale na tym kończymy. Tamten wieczór w wesołym miasteczku zostawiliśmy bez komentarza i jakoś nie rozmawiamy o tym. 
   Chłopacy już wrócili ze studia, więc postanowiłam zejść na dół. Starałam zachowywać się naturalnie, tak jakby nic wcześniej nie uległo zmianie. Bo chyba nie uległo, tak?
- Hej - przywitałam się. - Jak tam?
- Oglądamy mecz Manchester - Arsenal. - oznajmił Niall wskazując na telewizor.
- Mhm.. Okej. - usiadłam na wolnej pufie i  dołączyłam się.
- Ty przecież nie oglądasz piłki nożnej. - zdziwił się Louis.
- Ciekawe od kiedy. 
- Zazwyczaj gdy leci mecz, Ty wychodzisz do Lily lub do swojego pokoju. - odpowiedział.
- A tam oglądam mecz, bo z Tobą się nie da. - zaśmiałam się.
- Serio? Żartujesz chyba sobie. - zdziwił się Lou.
- Nie tym razem braciszku.
- Nie wierze ci. - powiedział Lou. - Dziewczyny nie oglądają takich sportów.
- Najwidoczniej słabo ją znasz. - wtrącił Liam.
Wszyscy nagle spojrzeli na niego, na co on się tylko uśmiechnął, po czym dodał:
- Najwyraźniej nie o wszystkim wiesz, co świadczy tylko o tym, że dosyć słabo znasz swoja siostrę..
   Lou nic nie powiedział tylko wrócił do meczu. Zauważyłam że Harry przez cały czas mi się przygląda. Lekko uśmiechnęłam się do niego, na co on odwzajemnił się ukazując dołeczki.  
- 75 minuta i dalej nic.  - mruknęłam. - Jestem pewna, że w do końca dalej będzie 1:1.
- Daj im czas, a będzie 2:1 dla Manchesteru. Manchester dziś wygra. - powiedział Harry.
- Aż taki pewny jesteś? Wydaje mi się, że Aresnal za niedługo trafi. 
- Ależ oczywiście! Nie mają na co liczyć- uśmiechnął się zadziornie.
- Żebyś się czasem nie przeliczył. Będzie remis i najprawdopodobniej 1:1. Jeśli nie to Aresenal wygra. Zobaczysz.
- Chcesz? Mogę się z tobą nawet założyć.
- Pewnie. - powiedziałam podając mu dłoń. - Tylko o co?
- Nie wiem.. - zaczął się zastanawiać- O! Już wiem! Jeśli ja wygram to zabieram Cie na randkę. - oznajmił.
W pomieszczeniu rozszedł się gwizd, ale zignorowaliśmy to. Mogłam się domyślić, że nie odpuścił i nie zapomniał o tym co powiedział mi wtedy w kolejce...
- No ale nie wygrasz. W takim razie jak ja wygram to...
- Będę przez cały dzień do twoich usług. - powiedział i śmiesznie poruszył brwiami.
- No tak! Zapomniałam! Jutro idę na zakupy. Przydasz mi się.
- No nie przydam Ci się jednak bo wygrają. Zobaczysz. - uśmiechnął się
- Możesz marzyć. -powiedziałam. - Zayn przebij to!
   Zayn przebił nasze ręce i powróciliśmy do oglądania meczu Manchester City-Arsenal. Mam być szczera? Miałam cichą nadzieje, że coś pójdzie nie tak i wygra Harry. Chociaż potrzebowałabym go na zakupach. Z drugiej strony, mogłabym Lily wyciągnąć. No nic.. 
   W 79 minucie Manchester strzelił bramkę, po czym Harry automatycznie poruszył śmiesznie brwiami. W 83' Arsenal wyrównał i było 2:2. Uśmiechnięta pomachałam Harremu znad miski z popcornem. Potem się wyłączyłam, bo dostałam SMS od Austina.

     Od: Austin. xx
     Rozmawiałaś może z Collins? 

     Do: Austin. xx
     Dziś nie. Stało się coś?

   Wysłałam i czekałam na odpowiedź. Chłopaki chyba stracili poczucie meczu, bo zaczęli zawziętą konwersacje na temat kto normalny wynalazł łyżkę, dlaczego marchewki rosną pod ziemią i czy Zayn ma dobrze ułożone włosy. Na telewizorze była już 85' a wynik dalej był remisem. Czyli mam wygraną w kieszeni. Wiadomość.

     Od: Austin. xx 
     Nie wiem co się dzieje. Nie potrafię do niej dodzwonić. 
     Cały czas się poczta włącza. W domu też jej nie ma.. 
     Spróbowałabyś zadzwonić? 

   Po tej wiadomości wystraszyłam się. Wyszłam z salonu zostawiając w nim jedynie chłopaków, po czym udałam się na ganek, na ławkę. Noc była ciepła, a gwiazdy na niebie bardzo widoczne. Przyjemnie. Wykręciłam numer do Collins. Nic. Próbowałam kilka razy, ale nadaremno. Zaczynałam mieć w głowie najgorsze scenariusze. Po około 10 minutach zadzwonił telefon. To była Lily.
- Boże co się dzieje, czemu nie odbierasz? 
- Spokojnie, nic mi nie jest. - oznajmiła beznamiętnym głosem. - Na zmianę z Austinem. Jeśli byście mogli to nie dzwońcie co kilka minut bo nigdy się nie wyśpię
- Nawet nie wiesz jak się martwiłam. Myślałam, że coś się stało.. - powiedziałam. 
Zamilkła na moment, a potem powiedziała:
- Co mogłoby się stać podczas spania? - jej głos był niemożliwie spokojny. 
- No nie wiem, jejku po prostu odbieraj następnym razem bo wpędzisz nas do grobu! W tak młodym wieku nie chce umrzeć! 
- Idioci. Wszędzie idioci. - oznajmiła. - Nie wiem czemu się z wami przyjaźnie. 
- Bo jesteś taka sama. - urwałam. - Kochamy cie.
Po drugiej stronie nastąpiła cisza. 
- Ja was też. - oznajmiła. - Chcesz coś jeszcze?
- Spotkamy się w szkole mam rozumieć? - spytałam wpatrując się w gwiazdy. - Mam Ci trochę do opowiedzenia.
- Jasne. Do zobaczenia. 
- Pa. - zakończyła połączenie.

     Do: Austin. xx
     Fałszywy alarm. Wszystko okej. 


W końcu podniosłam się i wróciłam do salonu. Louis kłócił się z Niallem o swoje marchewki, które  mu zjadł pod pretekstem, że "nic nie było w lodówce" . Zaśmiałam się i postanowiłam pójść do pokoju, jednak po drodze ktoś chwycił mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. Hazza.
- Mam nadzieje, że nic nie zaplanowałaś na sobotni wieczór - powiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Nie, a nawet jeśli to co? - zmarszczyłam lekko brwi.
- To lepiej odwołaj to. - oznajmił, po czym zbliżył się do mnie. - Przegrałaś skarbie. - szepnął mi do ucha. 
Spojrzałam na niego zdziwiona. Wtedy puścił nasze splecione ręce, po czym dodał:
- Pamiętaj, sobota o 18. - i zniknął za ścianami salonu. 
Dobry Boże, w co ja się wpakowałam... Westchnęłam cicho i poszłam do pokoju się odświeżyć, po czym zapadłam w głęboki sen. 
___________________________________________

Mam nadzieje, że rozdział choć trochę się spodoba. 
HOLIDAYS! <3 .                                                                                
Cieszycie się? Jak po zakończeniu roku szkolnego? :) x
P.S - Jeśli mogę was poprosić, to zostawcie jakiś komentarz. Może być jakaś emotikona, zwykłe słowo. Nie proszę o dużo. Naprawdę.

 / Kowalska x

5 komentarzy:

  1. Jest świetny! Naprawdę! Jestem bardzo ciekawa, co dzieje się z Lily! Dlatego dodaj rozdział szybko!
    Buźki =*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne kochanie! Na szczęście Harreh wygrał xdd. Zastanawia mnie co się dzieje z Lily..? no cóż. Po zakończeniu roku świetnie. w końcu wakacje! jaki normalny człowiek by sie nie cieszyl? loffki *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie ! Zastanawiam się co z Lily , chyba podejrzewam o co chodzi :)) Troszkę szybko się całuje z Harry'm skoro dopiero się kłócili ale uwielbiam ich <3 Szkoda mi Zary co do jej matki :( (mam podobnie) Życzę Ci weny i czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń